czwartek, 30 grudnia 2021

Zmagania z zerwanym ścięgnem Achillesa

W drugim półroczu 2021 r. moja aktywność na blogu była nieco mniejsza niż poprzednio (postaram się poprawić w przyszłym roku). Powodem tego była jedna z najgorszych tzw. "sportowych kontuzji": całkowite zerwanie ścięgna Achillesa. Wykluczyła ona mnie z normalnego funkcjonowania na kilka tygodni, a znacznie ograniczyła na kilka miesięcy. Zapraszam do dalszej części wpisu dotyczącego moich zmagań w powrocie do zdrowia. 
 

Historia kontuzji

 
Na moją kontuzję złożyło się kilka czynników, wręcz można powiedzieć, iż samodzielnie "zapracowałem" na nią. A więc od początku... 
 
Postanowiłem, iż od czerwca zacznę rekreacyjnie biegać. Głównym powodem było to, żeby namówić mojego syna na uprawianie sportu i odciągnąć go od komputera. W końcu okres pandemii i związanej z nią zdalnej nauki nie był bez wpływu na aktywność uczniów. Poza tym przecież "sport to zdrowie". Jako, iż przedtem bardzo dawno nie biegałem (jedynie regularnie jeździłem na rowerze i wymachiwałem hantlami), postanowiłem stopniowo zwiększać obciążenia poprzez coraz większą ilość okrążeń na bieżni osiedlowego kompleksu sportowego. Od razu muszę przyznać się do winy: nie stosowałem rozgrzewki (!). Syn po półtora tygodnia treningów miał już dosyć i coraz częściej wymigiwał się spotkaniem z kolegami. Ale za to ja dosyć mocno się wkręciłem i nie chciałem zauważyć niepokojących sygnałów jak bóle łydki na początku treningu. I tak dotrwałem do początku lipca. Wtedy też, ze względu na zaplanowany wyjazd w góry, postanowiłem trochę spasować z bieganiem i dać sobie możliwość regeneracji. Spasować z bieganiem, ale nie z innymi sportami. I za to musiałem zapłacić wysoką cenę.
 
W pierwszy lipcowy weekend wybrałem się na wieś. Jeszcze w piątek wieczorem (2/07/21) oglądałem mecz na Euro 2020, w którym włoski lewy obrońca Leonardo Spinazzola zerwał ścięgno. Na następny dzień zrobiłem to samo... Także w czasie gry w piłkę nożną i również w czasie gwałtownego startu do piłki. Na początku nie podejrzałem ścięgna, ale gry kontynuować już nie byłem w stanie. Doczłapałem się do domu i tam od razu zimne okłady i bandaż. Dzięki szybkiej reakcji moja noga nie wyglądała źle. Przez resztę dnia i większość niedzieli leżałem, ale wieczorem musiałem wrócić do Gdańska. Jazda autem ponad 80 km z kontuzjowaną prawą nogą nie należy do najprzyjemniejszych (każde naciśnięcie na pedał wiązało się z bólem). Ale wtedy myślałem, iż to tylko naciągnięcie i w ciągu kilku dni samo przejdzie. A poza tym byłem jedynym kierowcą w rodzinie...

W poniedziałek jeszcze stawiłem się w pracy, ale już od rana próbowałem się umówić do lekarza na badanie USG. Udało mi się na wtorek (6/07/21) i od razu skierował mnie na SOR. Tam oczywiście niekończące się czekanie na konsultacje (w tym czasie odwoływałem już wakacje w górach), później na ponowne USG i na końcu na decyzję. Tak się szczęśliwie złożyło, iż była ona właściwa i zostałem zoperowany już tego samego dnia wieczorem. Zabieg szycia metodą przezskórną przy znieczuleniu miejscowym. I faktycznie jedyny ból wiązał się z podaniem znieczulenia. Cała operacji trwała około 40 minut. Po tym, z gipsem przed kolanem, trafiłem na oddział ortopedii, z którego wypisano mnie już następnego dnia. Dostałem receptę na środki przeciwbólowe i zastrzyki przeciwzakrzepowe. Otrzymałem również krótki instruktaż wykonywania zastrzyków i poruszania się o kulach. I tak już w południe byłem w domu, odwieziony przez karetkę.
 

Historia leczenia

 
Już po dwóch dniach od operacji miałem pierwszą wizytę kontrolną w przygodni przyszpitalnej. Muszę przyznać, iż dotarcie tam, było dla mnie nie lada wysiłkiem. W końcu dopiero uczyłem się prawidłowego  poruszania się po kulach, a większość wind w budynku była nieczynna. Po wycięciu otworów w gipsie lekarz prowadzący stwierdził, iż gojenie przebiega w sposób prawidłowy i umówił drugą wizytę (za 2 tygodnie) na zdjęcie szwów. Wtedy też zapadła decyzja, iż gips będę nosił przez około 6 tygodni. Od razu upomniałem się o skierowanie na rehabilitację, bo znając polskie realia, świadomy byłem długich kolejek. Niestety otrzymałem je dopiero po zdjęciu gipsu (19/08/21), co skutkowało, iż termin pierwszego zabiegu na NFZ, został ustalony na początek grudnia (!).

Do pracy wróciłem dosyć szybko, bo zaledwie po 10 dniach zwolnienia. Mogłem sobie na to pozwolić, ze względu na jej biurowy charakter jak i uprzejmość kolegów, którzy każdego dnia zajmowali się transportem mojej osoby (za to co jeszcze raz Wam dziękuję!). 

Po samej operacji większy ból nogi odczuwałem zaledwie przez 2 doby, ale był on tłumiony lekami. Niemniej po około czterech tygodniach noszenia gipsu przyszedł kryzys. I był on związany z lewą nogą. W tym czasie była ona poddawana podwójnemu obciążeniu, poprzez opieranie ciała na niej, a niekiedy skakanie. Podejrzewam, iż wystąpiło zapalenie związane z jej przeciążeniem. Wówczas w ruch poszły maści przeciwzapalne i specjalne plastry (jednakże trzeba było je stosować z umiarem, gdyż było niebezpieczeństwo działania antagonistycznego z zastrzykami przeciwzakrzepowymi) oraz bandaż usztywniający. Na szczęście przyniosły to efekt i ból ścięgna w drugiej nodze ustąpił.

Po zdjęciu gipsu rozpocząłem intensywną rehabilitację. Oczywiście w prywatnym gabinecie, gdyż nie mogłem sobie pozwolić na tą "funduszową" w grudniu. Nie miałem tutaj żadnych specjalnych zabiegów, a jedynie ciężką, manualną pracę rehabilitanta (w gabinecie) i swoją (w domu). Na początku wiązało się to z dosyć dużym bólem i po tym względem był to "najgorszy etap" kontuzji. W pierwszym cyklu (10 zabiegów po 30 minut) miałem wizyty 3 razy w tygodniu, zaś poza gabinetem musiałem wykonywać serię ćwiczeń co godzinę (12 serii ćwiczeń w ciągu dnia). Drugi cykl (10 zabiegów po 30 minut) to już wizyty 2 razy w tygodniu jak i domowe ćwiczenia (ich częstotliwość nie uległa zmianie, a jedynie zostały wprowadzone nowe elementy). Dzięki temu 30/09/21 oficjalnie zakończyłem leczenie u lekarze prowadzącego. Aktualnie kończę trzeci cykl zabiegów (10 zabiegów po 30 minut) z częstotliwością spotkań na początku raz w tygodniu, później raz na 2 i na 3 tygodnie.  

Powrót do zdrowia

 
3 stycznia 2022 r. minie pół roku od mojej kontuzji. Czasem odczuwałem jeszcze niewielki dyskomfort operowanego ścięgna. Poza tym jest ok. Staram się dużo spacerować i regularnie jeżdżę na rowerze (choć przy śniegach jest to nieco utrudnione). Wróciła też siłownia. Nie zapominam również o ćwiczeniach na wzmacnianie ścięgien. Do regularnego biegania raczej na razie nie chcę wracać. Poza tym chyba osiągnąłem swój cel. Przekonałem syna do sportu i niedługo po mojej kontuzji sam się zapisał do szkółki piłkarskiej. No bo sport to zdrowie...

Kalendarium kontuzji

3/07/21 - zerwanie ścięgna
6/07/21 - przyjęcie to szpitala i operacja metodą przezskórną
7/07/21 - wypis ze szpitala
8/07/21 - pierwsza wizyta kontrola
15/07/21 - druga wizyta kontrolna i zdjęcie szwów
16/07/21 - powrót do pracy w biurze
1/08/21 - zapalenie ścięgna w zdrowej nodze
19/08/21 - zdjęcie gipsu
26/08/21 - ostatni zastrzyk przeciwzakrzepowy
30/08/21 - pierwszy zabieg rehabilitacyjny (I cykl)
6/09/21 - odstawienie kul w domu
13/09/21 - odstawienie kul poza domem
14/09/21 - pierwszy dłuższy spacer bez kul
20/09/21 - ostatni zabieg rehabilitacyjny (I cykl)
21/09/21 - pierwsza jazda autem po operacji
22/09/21 - pierwszy zabieg rehabilitacyjny (II cykl)
30/09/21 - zakończenie leczenia przez lekarze prowadzącego
8/10/21 - pierwszy przejazd rowerem po operacji (około 8 km)
27/10/21 - ostatni zabieg rehabilitacyjny (II)
4/11/21 - pierwszy zabieg rehabilitacyjny (III cykl)
X/01/22 - ostatni zabieg rehabilitacyjny (III cykl)

1 komentarz: